Praca po polsku, czyli ironiczne spojrzenie na zatrudnianie przez krajowe firmy

Praca po polsku, czyli ironiczne spojrzenie na zatrudnianie przez krajowe firmy

Problem braku wykwalifikowanych pracowników w branży budowlanej (choć nie tylko), mimo iż jest dosyć złożony, to wydaje się jednak możliwy do rozwiązania, i choć może zabrzmi to paradoksalnie, w dość prosty sposób.
Oczywiście pod warunkiem wystąpienia u głównie zainteresowanych – czyli dużych i liczących się pracodawców, minimum dobrej woli oraz szczypty zdrowego rozsądku,jako alternatywy dla przesadnego, by nie powiedzieć bezmyślnego cięcia kosztów, zwanego często w języku potocznym tzw. „januszowym biznesem”.

Według różnych szacunków, w tym roku około 70 000 pracowników zza wschodniej granicy zrezygnowało z kariery w Polsce, na rzecz krajów tzw. starej unii. Wiele wskazuje, iż po prostu zorientowali się, iż u nas pracuje się najciężej i to za wcale nie najwyższe stawki, pośród całej wspólnoty europejskiej. Zjawisko to jeśli chodzi o przyczyny, jest bliźniacze do wcześniejszego exodusu rodzimych fachowców. Na dodatek, pomimo wystąpienia tych samych symptomów, popełnia się identyczne błędy! Osobom decyzyjnym i wpływowym w branży, najwyraźniej brakuje tej iskierki ożywczej refleksji. Czyżby do trzech razy sztuka?

Jeśli jedynym pomysłem jaki są w stanie zaproponować jest ściągnięcie, przepraszam za wyrażenie, „taniej siły roboczej” z coraz to bardziej egzotycznych krajów, to jest to skazywanie się na porażkę, tyle, że odsuniętą w czasie. Nasuwa się analogia z odśnieżaniem pod górkę. Do pewnego momentu skuteczne, ale i tak skończy się lawiną. Pytanie co potem?

Zaczniecie się posiłkować przymusowymi robotnikami z Korei Północnej? Może więźniowie polityczni? Jeszcze parę reżimów się znajdzie, na dodatek wszyscy będą zadowoleni, dyktator pozbędzie się „mącicieli”, a pracodawcy zyskają niewolników za przysłowiową miskę ryżu i dach nad głową, będzie tanio, ekonomicznie, na prezentacjach słupki rentowności poszybują wprost do chmur, w tabelkach zabraknie miejsc na cyfry w rubrykach z zyskami netto…

Tak, mam świadomość, że pogalopowałem w stronę złośliwej ironii, ale to świadomy zabieg. Żeby wami wstrząsnąć, wzbudzić jakąkolwiek żywą reakcję, bo wtedy będzie szansa, że obudzicie się z tego snu „szalonego księgowego” i przypomnicie sobie o takich wartościach jak dobro kraju, ludzi, rodzin, przypomnicie sobie co oznacza szeroko pojęty patriotyzm i humanizm. Praprzyczyną większości obecnie trapiących branżę problemów z pracownikami jest jej odczłowieczenie. Oparcie się na suchych wyliczeniach, rachunkach w oderwaniu od społecznych aspektów podejmowanych decyzji oraz ich długofalowych wpływów.

To nie pieniądz jest bogiem, a sucha ekonomia nie jest bezwzględną wyrocznią!
Człowiek jest w stanie przeżyć bez pieniędzy, pieniądz bez człowieka jednak już traci sens. Ekonomia powstała by ułatwić życie, a nie je utrudniać bądź niszczyć.

Pozornie pachnie truizmem, ale przyglądając się bliżej obecnej sytuacji na rynku pracy w Polsce, nie trudno jest zaobserwować alarmujące trendy. Mówienie w naszym kraju o rynku pracownika jest sporym nadużyciem. Proszę się przyjrzeć dokładniej naszym warunkom pracy i zatrudnienia. Rzadkością jest uczciwa umowa o pracę z prawdziwą kwotą wynagrodzenia. W najlepszym wypadku widnieje najniższa krajowa. Jeśli jakimś cudem komuś uda się wydusić płaczem bądź groźbami pieniądze za urlop bądź zwolnienie to są to liczone od niej grosze. Wielce niedocenianym następstwem tej sytuacji będą przyszłe głodowe emerytury. Oczyma wyobraźni widzę te kotłujące się tłumy, wojny emerytów pod śmietnikami marketów, restauracji czy bogatszych osiedli, bo jak inaczej da się przeżyć opłacając nawet najniższy czynsz, media, leki z szczątkowych emerytur?
Skoro tak brakuje ludzi, dlaczego ich uczciwie nie zatrudniacie? Tak jak w ministerstwach, urzędach, korporacjach? Bo współpracujecie z firmami zewnętrznymi? I to ich problem?
Myślicie, że magiczny outsorcing to czarodziejska różdżka która wszystko rozgrzeszy?

Cudowna forma „spychologii stosowanej”, zwalić na kogoś innego odpowiedzialność za zatrudnienie, jego legalność, zawsze się znajdzie jakiś „janusz”, który żeby sprostać wymaganiom, bądź wygrać przetarg musi porejestrować na śmieciówki bądź, wcale. Na dodatek musi wkalkulować kary umowne, które na pewno dostanie bo to się głównemu wykonawcy lub inwestorowi najzwyczajniej opłaca. Można jeszcze obciążyć za przewinienie bhp pracownika . Cynicy nie bez powodu mówią, że to nagminne praktyki obniżania kosztów, a jak się chce psa uderzyć to kij się zawsze znajdzie. To, że ktoś na tym oszczędza bądź zarabia to już inna para kaloszy… Ale nie zastanawia nikogo komu „janusz” zabierze?
I nie mówcie, że o tym nie wiecie. Tak samo jak o notorycznym przekraczaniu norm czasu pracy. Temat tabu prawda? Bo nikt oczywiście nie ma świadomości ile czasu spędzają pracownicy na budowie? Niech się „janusz” martwi. Jego będą ciągać po sądach.

I żeby była jasność, nie mówimy tu o jakimś zapyziałym remoncie w małej mieścinie, gdzie pracodawca jest panem życia i śmierci bo do najbliższej miejscowości jest kilkadziesiąt kilometrów i innej pracy nie ma. Tak dzieje się w największych miastach w kraju, wśród najpotężniejszych wykonawców, najbardziej znaczących inwestorów. Proszę sprawdzić jak nie wierzycie. Praca po kilkanaście godzin to norma! Operatorzy żurawi, którzy są sercem budowy i od których psychofizycznej formy zależy ludzkie życie, od kilku ładnych lat walczą o ośmiogodzinny dzień pracy i póki co nadwerężana jest ich cierpliwość. Projekt normującego to rozporządzenia wędruje po kolejnych biurkach ministerialnych, a złośliwcy twierdzą, że jest to wynik zakulisowych rozgrywek największych graczy, którzy za wszelką cenę chcą opóźnić jej wejście w życie… Ale to przecież tylko spiskowa teoria dziejów…

Przyznam szczerze, że nie jestem w stanie pojąć, jak to możliwe, że znając powyższe realia ktoś może się dziwić, iż brakuje chętnych na niewolniczą pracę po kilkanaście godzin na dobę, bez uczciwej umowy, za jedną z najniższych stawek w unii europejskiej. Trąci mi to paskudnym kawałem o chytrym dorożkarzu, który próbował oduczyć swego konia jeść…
No chyba, że ktoś faktycznie żyje w błogiej nieświadomości co do obecnych warunków zatrudnienia. Ale to też jest niebezpieczne wytłumaczenie, bo może zostać skojarzone z totalną ignorancją i wypowiedzią, byłej na szczęście pani minister, że za 6tys. to tylko idiota może pracować. A gdy jeszcze obniżymy znacząco tę kwotę, dodamy kilkunasto godzinny wymiar i śmieciówkę… jak to wtedy skomentować? Może: „sorry, ale taki mamy klimat”?
Nie bądźmy podli, ktoś mógłby zakrztusić się śmiechem. Na amen.

Zbliżając się do końca tej może przydługiej, ale uważam koniecznej tyrady, chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Ostatnio dużym echem odbiło się oburzenie wielu pracodawców na fakt powierzenia chińskiej firmie budowy odcinka zakopianki. Padło wiele słusznych argumentów przeciw tej decyzji. Mnie jednak nurtuje pewna schizofreniczność owej sytuacji. Gdy pracodawcy ściągają ludzi z daleka by było taniej, wszystko jest w porządku. Gdy w stosunku do pracodawcy stosuje się tę samą metodę, nagle następuje święte oburzenie. Wnikliwy komentator, zapewne nie omieszkałby wspomnieć o „moralności Kalego” ale darując sobie tę złośliwość wolę przytoczyć prostą i brutalną regułę rynku pracy:
Nie ma ludzi niezastąpionych.

Warto pamiętać jednak, iż dotyczy to wszystkich, kadry kierowniczej, menedżerskiej, prezesów, urzędników, nie tylko zwykłych szeregowych pracowników. Bliski i daleki wschód jest pełen pracowitych i często bardzo dobrze wykształconych ludzi, którzy często za mniejszą cześć naszego krajowego uposażenia, byłaby każdego w stanie wymienić. Dlatego mam do wszystkich, zarówno pracodawców jak i osób decyzyjnych, urzędników, taki mały apel, bądźmy konsekwentni i nie stosujmy wybiórczo ekonomicznego patriotyzmu.

Byłbym zapomniał. Miałem wspomnieć o sposobach rozwiązania problemu braku pracowników i możliwościach ściągnięcia Polaków z przymusowej często emigracji.
Wystarczy godnie zapłacić, uczciwie zarejestrować i nie zmuszając do kilkunastogodzinnej pracy po prostu szanować. Prawda, że proste?

Dodaj komentarz